Uszanowanko!
Się porobiło na tym świecie, nie? Człowiek w domu siedzi a i tak trudno ogarnąć rzeczywistość.
Ja to roboty mam więcej niż wcześniej, słowo daję, a Mama to już w ogóle, bo Mama, jako jedyna osoba w naszym teamie, która potrafi szyć, ciśnie hurtem maseczki dla Szpitala Żeromskiego naszego tu, nowohuckiego :)
Ja wiem, wiem co niektórzy powiedzą: że głupiego robota, że to nic nie daje, bo bez filtrów, bo bez atestów, certyfikatów i tak dalej. Kochani… ja Wam powiem jedno. Ja sprzedaję certyfikowane jednorożce, więc wiecie… umiarkowanie poważam wszelkie certyfikaty ;)
Nie no, dobra, to żart. To znaczy jednorożce z certyfikatami sprzedaję naprawdę, ale wiarę w porządne normy mam. Tylko do maseczki takiej, jak mama szyje, jeśli sobie taką machniecie, możecie filtry wsadzić, bo ma do tego przygotowaną kieszonkę. Na końcu jest trochę o nich i co my wykminiłyśmy w temacie filtrów :)
A teraz do dzieła!
“Och, nie, ale jak to do dzieła, ja nie mogę, ja nie mam maszyny! Nie mogę uszyć maseczki, buuu”– ha! Nic z tego! Nie tym razem!
Na maszynie to każdy głupi uszyć potrafi (z wyjątkiem mnie, oczywiście ;)), ale teraz możesz uszyć tylko igłą i własnymi ręcami. TA-DAM!
Wiec tym razem nie ma już wykrętów :D
Maseczka to jest akurat prosta forma, szwów wielu nie ma, więc nie skończycie za miesiąc, tylko góra za trzy kwadranse :)
Oddaję zatem głos Mamie i ona Wam powie, co robić (ja czasem tylko wtrącę się na marginesie, kursywą ;))
Edyta – Marisella
_____
Spis treści artykułu:
- Tutorial – wykonanie maseczki bawełnianej bez maszyny
- Skąd wziąć filtry do maseczki i co się nada?
- Chcę szyć dla szpitali – gdzie się zgłosić?
_____
Tutorial
Do wykonania maseczki potrzebne są:
- tkanina (najlepiej 100% bawełna) o gęstym splocie
- gumka długości ok. 36 cm (szerokości około 0,5 cm) (wtręt Marisellowy: gumka jest teraz towarem deficytowym, wiem, wiem, ale od biedy jak wyprujecie ze starych majtków, to powinno starczyć – w obwodzie majtowym przeważnie jest więcej ;) A jeśli Wam majtów szkoda, idźcie do Skarbów Natury – oni mają gumkę!)
- drucik lub cienka blaszka (my fartem mamy blaszkę aluminiową, którą miałam zachomikowaną z jakiegoś nieudanego eksperymentu, ale to nie jedyna opcja)
- nici (Mammmmoooo… no to wiadomo, klejona przecież nie będzie… ;))
- igła do ręcznego szycia
- szpilki
- nożyczki
I do roboty!
Z przygotowanej tkaniny wycinamy prostokąt o wymiarach 20×34 cm (zaczyna się łatwo ;))
a następnie składamy na pół wzdłuż brzegu o długości 34 cm.
Na brzegu o długości 20 cm , w odległości 5 cm od kraja rysujemy kreskę. (można użyć specjalnego, znikającego flamasta, tak jak mama, ale można też ołówkiem, mydłem albo czymkolwiek, co będzie widać, a co się potem spierze)
Takie samo oznaczenie kreską wykonujemy przy drugim końcu, też 5 cm od krawędzi, a następnie rysujemy linię pomocniczą. Jest to linia po której będziemy szyć i biegnie ona wzdłuż tego 20-centymetrowego brzegu , w odległości 1 cm od kraja materiału.
Stabilizujemy brzeg spinając obie warstwy materiału szpilkami. Zapobiegnie to przesuwaniu się tkaniny w trakcie szycia. (doradzam nie pomijać tego etapu, bo będzie lecieć łacina ;))
No dobrze :) Etap przygotowawczy mamy już za sobą, więc zabieramy się za… no za najfajniejsze – SZYCIE :)
Nawlekamy igłę (ciężki temat :D). Ja korzystam z dłuższej nitki którą składam na połowę i nawlekam podwójnie co powoduje, że na końcu nitki tworzy się pętelka.
Dzięki niej z żadnej strony nie będzie widać supełka, a maseczka się nie spruje :)
Szycie zaczynamy wzdłuż narysowanej wcześniej linii pomocniczej – zaczniemy od jej końca i będziemy szyć aż do zaznaczonej w poprzek na 5 centymetrach kreseczki. Ale najpierw przebijamy igłą materiał :
Lekko zaciągamy, a gdy zobaczymy pętelkę, którą zrobiliśmy zamiast supełka składając podwójnie nitkę – przeciągamy przez tę pętelkę igłę:
i zaciągamy całkowicie. Nitka będzie pięknie zamocowana :)
Do zeszycia brzegu wykorzystamy ręczny ścieg łączący nazywany za igłą. Jeśli potrzebujecie zobaczyć, jak wygląda ten ścieg, zerknijcie na nasz wcześniejszy artykuł – tam ze szczegółowych szkiców dowiecie się, jak prowadzić ten ścieg.
Nazwijmy punktem zero miejsce w którym nitka wychodzi na wierzch tkaniny:
Wbijamy igłę w odległości ok. 3mm za punktem zero i wyciągamy ją w odległości ok. 6mm przed punktem zero:
Miejsce w którym ponownie wyciągniemy nitkę na wierzch stanie się nowym punktem zero :)
I znowu: 3mm za i 6mm przed punktem zero. Powtarzamy cały czas, aż…
…aż dojdziemy do miejsca zaznaczonego kreską (do tych zaznaczonych 5 centymetrów).
Tu zakańczamy ścieg przeszywając kilkukrotnie w miejscu i zaciągamy pętelkę. Obcinamy nitkę.
Analogicznie postępujemy z drugim pięciocentymetrowym odcinkiem zaznaczonym wzdłuż brzegu, z tą różnicą, że zaczynamy szyć przy zaznaczonej kresce a kończymy przy brzegu.
Przerwa w szwie która powstała między przeszyciami będzie otworem kieszonki na filtr :)
Rozkładamy powstały szew:
i prasujemy:
Jeśli maseczka ma posłużyć na dłużej i przetrwać kolejne prania, koniecznie musimy zabezpieczyć powstały szew przed snuciem.
W tym celu zastosujemy ścieg nazwany zakopiańskim (o nim także przeczytacie w artykule o ściegach ręcznych).
Co prawda nie jest to ścieg brzegowy, a ozdobny, ale w naszym przypadku nada się idealnie. Nie dość, że zabezpieczy szew przed snuciem, to jeszcze ustabilizuje go tak, aby w praniu nie wywijał się na różne strony.
Zaczynamy więc od nawleczenia podwójnej nitki z pętelką na końcu, dokładnie tak, jak wcześniej. Blokujemy pętelkę przy lewym brzegu tkaniny minimalnie powyżej szwu a następnie…
przekłuwamy na zapasie szwu (czyli tym takim zaprasowanym małym wystawajku)
UWAGA – na zapasie szwu przekłuwamy przez pojedynczą warstwę materiału, nie na wylot:
I znowu: przekłuwamy na tkaninie minimalnie powyżej szwu:
i potem poniżej, na zapasie szwu:
i tak szyjemy dalej, aż obszyjemy w ten sposób obydwa brzegi szwu od krawędzi do krawędzi maseczki:
No i cudnie :)))
Nasz szew jest profesjonalnie zabezpieczony i ustabilizowany, a Wy, moje drogie Panie i drodzy Panowie, poznaliście dwa ściegi ręczne – łączący za igłą i ozdobny zakopiański :) Jupi! :)))
Lecimy dalej.
Odwracamy maseczkę (choć właściwie to jeszcze nie maseczka) na prawą stronę przez otwór, który pozostał na środku:
i układamy w taki sposób aby szew który właśnie wykonaliśmy znajdował się na środku maseczki:
Prasujemy: (tu się trzeba przyłożyć, żeby było idealnie płaściutko ;))
a następnie zaznaczamy miejsca, według których będziemy układać fałdki.
Przykładając centymetr do górnej krawędzi maseczki zaznaczamy kolejno miejsca w odległości:
A-5 cm
B-8,5 cm
C-11 cm
D-13,5 cm
Przy drugim boku maseczki postępujemy tak samo :)
Zaznaczone miejsca delikatnie nacinamy (łatwiej będzie później formować zakładki).
Formowanie zakładek zaczynamy od złożenia tkaniny po linii między punktami A:
Dokładnie prasujemy:
Powtarzamy czynność po linii między punktami C:
Rozkładamy maseczkę i możemy wyraźnie zauważyć, że mamy zaprasowane górne krawędzie fałdek :)
Pozostało nam jeszcze uformować do końca fałdki określając ich głębokość. Najprościej będzie, gdy punkty C przyłożymy do punktów D i zaprasujemy:
a następnie punkty A do punktów B i oczywiście też prasujemy:
Nasza maseczka zaczyna nabierać wyglądu :) Jest moc! :)))
Ale żeby nie było tak lekko… lecimy dalej :D
Kolejnym krokiem będzie ustabilizowanie fałdek po to, by nie rozkładały nam się w czasie dalszej pracy.
W tym celu upinamy fałdki szpilkami ale – UWAGA – osobno spinamy fałdki na spodniej, a osobno na wierzchniej części maseczki:
Przykładamy przygotowane wcześniej gumki (każda długości 18 cm) i upinamy szpilkami. Kto mnie zna, ten wie, że fastryga dla mnie to ostateczna ostateczność – szpilki rządzą :D
Odwracamy maseczkę na lewą stronę: (uwaga na szpilki!)
Po prawidłowym złożeniu boków powinno to wyglądać tak:
Wzdłuż tak złożonego boku wykonamy przeszycie stosując doskonale znany nam ścieg łączący – za igłą :)
Jednakowe przeszycie wykonujemy po obu bokach maseczki (w miejscu gumki przeszywamy kilkukrotnie aby wzmocnić szew).
Odwracamy maseczkę na prawą stronę, usuwamy szpilki i prasujemy:
TA DAM! :)
Nasza maseczka prawie skończona.
Piszę prawie, bo pamiętamy, że szwy boczne, które właśnie wykonaliśmy, nie zostały zabezpieczone przed snuciem, a co za tym idzie, po każdym praniu wysnują się bardziej.
Warto zatem zadać sobie jeszcze odrobinę trudu i zrobić to tak jak należy. Warto?
Wiedziaaaałaam :D
Aby skutecznie, a jednocześnie estetycznie zabezpieczyć szew wykonamy dodatkowe przeszycie, które biegnie wierzchem maseczki wzdłuż jej boków.
Ponieważ jest to miejsce bardzo widoczne, watro wykorzystać jeden ze ściegów ozdobnych.
Ja proponuję ścieg ozdobny nazywany łańcuszkowym, ale równie dobrze sprawdzi się inny ścieg. Z naszego artykułu o ściegach ręcznych wybierzcie taki, jaki Wam się spodoba: Rodzaje ściegów ręcznych – ściągawa + instrukcja :)
Nawlekamy nitkę tak jak wcześniej i blokujemy pętelkę w dolnym rogu maseczki około 1 cm od brzegu.
Szyjemy przez wszystkie warstwy materiału.
Miejsce w którym nitka wychodzi z materiału nazywamy (dla uproszczenia) punktem zero. Tworzymy z nitki większą pętelkę, igłę wbijamy minimalnie obok punktu zero, a wyciągamy ok. 0,5 cm przed punktem zero. Pociągając za nitkę, delikatnie zaciągamy pętelkę do momentu aż powstanie oczko. Ponownie tworzymy pętelkę, wbijamy igłę obok, wyciągamy przed punktem zero i zaciągamy, i tak dalej, aż do końca:
Wynikiem na szych starań będzie efektowny, precyzyjnie wykonany ścieg, który nie tylko zabezpiecza szew ale nadaje naszej maseczce pewnej wyjątkowości :)
Aby maseczka spełniła swoje zadanie musi możliwie najdokładniej przylegać do twarzy. Tu pewnym problemem staje się nasz własny nos, ale i na to mamy sposób :)
NIE, NIE!!! Żadna amputacja nie wchodzi w grę, bo czym wąchalibyśmy kwiatki na wiosnę :))) (byle nie od spodu…)
W górną część maseczki wszyjemy drucik lub cienką blaszkę, która pozwoli na dopasowanie maseczki do kształtu nosa.
Ja użyłam blaszki aluminiowej, którą w czeluściach swojej pracowni odkryło z nagła moje dziecko :) (nie pytajcie nawet, skąd ja ją miałam… to długa i żenująca historia o braku marisellowej asertywności ;)
Nasza blaszka jest z aluminium, ma ok. 12 cm długości i ok. 5 mm szerokości i przyznam, że sprawdza się lepiej niż cokolwiek, ale od biedy można też użyć drucika florystycznego czy innego – ja początkowo chciałam poświęcić moje srebrne druty :))
Wkładamy blaszkę przez otwór kieszonki:
i układamy na środku przy górnej krawędzi maseczki.
Aby blaszka nie przesuwała się w trakcie użytkowania, blokujemy ją wykonując przeszycie dookoła, prowadząc ścieg jak najbliżej blaszki.
My zastosujemy najzwyklejszy, wszystkim zapewne znany ścieg – fastrygę (jest w artykule, który linkowałam już jakiś frylion razy).
Wykonana stosunkowo gęsto w zupełności wystarczy.
I oto nadeszła chwila gdy z czystym sumieniem i pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć: nasza praca dobiegła końca! MASECZKA GOTOWA.
Gwarantuję, że długo posłuży w nienagannym stanie i choć mam (jak wszyscy) nadzieję, że ten wirus szybko nas opuści to jednak na długo zostanie drugi, nieproszony gość – SMOG. Przy użyciu odpowiedniego filtra nasza maseczka sprawdzi się doskonale i w celach antysmogowych :)
A tak na marginesie dodam, że poza ściegami które zastosowaliśmy, tj. łączące: fastryga i za igłą oraz ozdobne: zakopiański i łańcuszkowy, wykonaliśmy również szew francuski zszywając odpowiednio boki maseczki. Ale o tym kiedy indziej i w innym artykule :)
Tymczasem dziękuję wszystkim, pozdrawiam i dbajcie o siebie :)
#ZOSTAŃWDOMU
Dorota
__________________________
Skąd wziąć filtry do maseczki bawełnianej?
Długo myślałyśmy skąd wziąć odpowiednie filtry do maseczek i przyznam szczerze, że po przekopaniu całego internetu nie byłam optymistką.
Irytował mnie szczególnie brak informacji.
Wszędzie masa newsów nastawionych na klikanie, a nigdzie rzetelnej informacji o tym, co można zrobić, co zadziała – ot, choćby właśnie jakie materiały nadadzą się na filtr.
Gdy już doszłam do przekonania, że filtry HEPA byłyby tu chyba najlepsze z dostępnych, stanęłyśmy twarzą w twarz z tematem dostępności – niestety, w początku epidemii koronawirusa w Polsce cokolwiek związanego z ochroną – maski, rękawiczki, płyny do dezynfekcji – było niedostępne od ręki. Filtry HEPA czy papier HEPA jako takie także.
Wybór rozgrywał się więc między dwoma produktami:
- fitrem HEPA 13, który była opcja pozyskać z filtra do oczyszczacza powietrza, przy założeniu, że uda się go rozbroić
- workiem klasy M do odkurzaczy przemysłowych, które spełniają normę EN 60335-2-69.
Finalnie, po całkowitym zdoktoryzowaniu się w temacie norm, wyszło mi, że HEPA zatrzyma cząstki 0,3µm, natomiast worki do odkurzacza – 1µm (na aukcji twierdzą co innego, ale zaufałam normie).
Z worków oczywiście byłoby znacznie łatwiej wyciąć filtry i z pewnością wychodzą taniej, ale filtr HEPA przepuszcza trzykrotnie mniejsze cząstki, więc postanowiłam zaryzykować wtopę w rozkładaniu na czynniki pierwsze i spróbować jednak z nim.
Trzeba przy tym wiedzieć, że koronawirusy są jeszcze mniejsze niż 0,3µm (nawet 2-5 razy mniejsze!), więc to nie jest tak, że HEPA da absolutną ochronę. Da jakąś, najlepszą dla nas w tej chwili dostępną, ale nadal nie stuprocentową.
Pozostała kwestia pozyskania filtra HEPA z oczyszczacza.
Po jego odbiorze okazało się, że jest on sklejony klejem na gorąco w harmonijkę. Trzeba było rozprostować i Mama wpadła tu na genialny pomysł, że parą będzie najskuteczniej i bez możliwości uszkodzenia filtra.
Z jednego urządzenia filtrującego po rozwinięciu uzyskuje się ponad 7 metrów filtra HEPA na ok. 28 cm szerokości. Trzeba się liczyć z tym, że część może być uszkodzona – tak było w naszym przypadku – filtr był fabrycznie jakoś ponacinany na krawędziach, niestety.
Resztę natomiast dało się wykorzystać i umieszczać w maseczkach, więc jeśli zastanawiacie się, czy kupno filtra do oczyszczacza nie będzie zmarnowanym wydatkiem, bo nie uda się rozprostować tkaniny filtrującej – uspokajam :) Da się to zrobić :)
__________________________
Jak zacząć szyć maseczki dla szpitali?
Mama zaczęła szyć maseczki dla szpitali dość na spontanie – wybrała się na jedno z koniecznych badań, a tam od słowa do słowa wyszło, że maseczki, nawet takie bawełniane z miejscem na filtr, są towarem wielce pożądanym.
Mamy nie trzeba było nawet prosić – już na drugi dzień zawiozłam do Szpitala Żeromskiego w jej imieniu 40 maseczek wykonanych ze wszystkiego bawełnianego, co tylko w pracowni się znalazło :)
A potem kolejne i kolejne… :)
Maseczki na bank są w użyciu, bo po ich kolejny odbiór wychodził do mnie Pan Doktor w jednej z nich, z kocią łapką pod nosem ;)
Jeśli i Ty chcesz szyć maseczki dla szpitali, a nie wiesz gdzie się z tym tematem zgłosić, polecam Ci serdecznie poszukać grupy “Szyjemy maseczki dla medyków” odpowiedniej dla Twojej miejscowości. Praktycznie w każdym mieście wielu małych miasteczkach zebrały się babki, które robią dobrą robotę dla szpitali :)
Pomogą, jeśli brakuje Ci materiału, jeśli nie możesz zdobyć gumki albo gdy masz wszystko, ale nie masz jak podrzucić uszytych maseczek na miejsce ich zbiórki, skąd są dalej rozdysponowywane według potrzeb.
Być może pomocą będzie dla Ciebie ten link do wyszukiwarki grup: KLIK!
A jeśli Ty też szyjesz maseczki – dla szpitali, dla siebie lub na sprzedaż, koniecznie daj znać i pokaż je w komentarzu pod naszą notką na FB: Twórczy warsztat i maseczki dla szpitali